Byłem nami w Tobie, byłaś we mnie nami, byliśmy w sobie przerażeni i szczęśliwi z utraty poczucia granic własnego ciała. - Jacek Bierezin Wiesz, czasem już nie umiem się wysłowić. Czasem już nie umiem się wysłowić tak, by w każdym zdaniu cię nie użyć. Czasem już nie umiem się wysłowić tak, by w każdym zdaniu … Czytaj dalej 12 ||| ODCHODZĄC
Kategoria: Niekoniecznie biały tydzień (2010-2014)
Pierwsze wersje opowiadań do cyklu „Niekoniecznie biały tydzień” powstały w 2010 roku.
11 ||| NOCE I DNI, O KTÓRYCH NIE WIEM
Znowu spadnie śnieg, stanie się zima, i nie będzie gdzie usiąść na Plantach. Stara herbata w zaparzaczu, resztka wygazowanej cisowianki w pomiętej butelce. Widok na okno. Pada deszcz, którego dawno nie było. Pejzaż beze mnie. Trzymam się stołu, bo nie mam pewności. Siła słów, której dawno nie było. Noce i dni, o których nie wiem. … Czytaj dalej 11 ||| NOCE I DNI, O KTÓRYCH NIE WIEM
10 ||| SCHEMAT MAŁYCH PORANNYCH DRAMATÓW
Zimno. Kręgosłup przymarzł do materaca, zwinięty w kłębek. Dymu. Aleh Kabzar w głośnikach. Znowu śpiewa o kawie i papierosach bez smaku, i ja wiem, że dzisiaj będzie tak samo. To ta pora roku, kiedy po przebudzeniu niezwłocznie trzeba palić wszystkie światła, strzepywać popiół z pościeli, bo się szybko żarzy. Rutyna poranków, powtarzany schemat małych dramatów. … Czytaj dalej 10 ||| SCHEMAT MAŁYCH PORANNYCH DRAMATÓW
09 ||| SNY O WYPRAWIE NA WSCHÓD
Jeżdżę bez celu, bez sensu. W końcu tramwaje porzucają mnie. Nagle zajeżdżają do zajezdni Podgórze albo Nowa Huta. Wypluwają mnie jak ość na zimny talerz północy. Późną tarczę nocy. Mnę się w sobie, wracam w towarzystwie bardzo marnym, własnym. Dobrze mieć piersiówkę w pięści, trzymać się kurczowo jak brzytwy. Upijać się z braku laku i … Czytaj dalej 09 ||| SNY O WYPRAWIE NA WSCHÓD
08 ||| NIEKIEDY ZDARZA SIĘ JESIEŃ
Resztki zadowolenia opadają wraz z popiołem na chodnik, na kładkę. Dach tramwaju ugina się pod ciężarem wzroku. Świat na żółto i na niebiesko, w odwróconej kolejności, bo to ciągle Ukraina. Україна. Lunatyczne spacery o świcie, późne śniadania, obiadokolacje spędzone w bibliotece. Україна. Tu łatwo zmienia się kolejność pór dnia. Zimno na zewnątrz i migrena daje … Czytaj dalej 08 ||| NIEKIEDY ZDARZA SIĘ JESIEŃ
07 ||| WYRWY, PĘKNIĘCIA
*** Twoich trzysta kilometrów na północ, moje cztery na południe, i nagle robi się bezludnie. Zanim cię odprowadzę, zanim wrócę do mieszkania w rytmie Bajofondo Tango Club już jesteś gdzieś indziej. Jeszcze nie domyślę się tęsknoty, ty już z dworca, już nad morze, nad morze, powoli, stukotem. Może to przetrzymam, nie zagryzę warg. Przez pięć … Czytaj dalej 07 ||| WYRWY, PĘKNIĘCIA
06 ||| NIEKORZYŚĆ ŚWIATŁA
Nasiąkanie rzeczywistością zamiast pisania. I ten ból w nadgarstkach, że to, co powiedziane, zbyt łatwo ulatuje w powietrzu. Zmęczenie trzeba rozchodzić nad Wisłą, kiedy wieczory zaczynają się wcześnie, a w zapalniczce i samochodzie kończy się gaz. I my jakoś niebezpiecznie wykręceni z życia. Papierosy w łóżku, zasypianie z głową na bruku, ze słowem na ustach. … Czytaj dalej 06 ||| NIEKORZYŚĆ ŚWIATŁA
05 ||| CZWARTA KAWA Z RZĘDU (I PAPIEROSY)
Oddycham, ale nie ma życia. Sprawdzam puls, nieśmiały. Szczerze mówiąc, słabo znam się na przegubach. Mdleję i widzę całe swoje życie w pół minuty. Tylko tyle z niego pozostanie? Półminutowy film? Tygodnie, miesiące, lata płyną niezauważalnie jak muzyka z radia. Tylko czasem zmienia się gatunek, takt, coś się wydarza. Znowu coś wydaje się nowe, wymaga … Czytaj dalej 05 ||| CZWARTA KAWA Z RZĘDU (I PAPIEROSY)
04 ||| GDZIEŚ POMIĘDZY, CZYLI NIGDZIE
Stukot kół. Głowa rytmicznie podskakuje od szybkiej jazdy. Przez chwilę nie wiem gdzie jestem, skąd przyszedłem, dokąd zmierzam. Dochodzę do siebie. Sięgam po okulary, które leżą na półeczce obok półlitrowej butelki wody mineralnej i „Drzwi percepcji” Aldousa Huxley’a. Loguję się do życia, sprawdzam w telefonie pocztę (dwie nowe wiadomości) i czy mamy opóźnienie (nie). Naprzeciwko … Czytaj dalej 04 ||| GDZIEŚ POMIĘDZY, CZYLI NIGDZIE
03 ||| CHOROBY SERCA
______________________________________________________ Przypominam sobie, jak śledził ją, zagubioną w wąskich uliczkach miasta K. Malowała wtedy same duże płótna, żeby ćwiczyć w dużej skali. To były obrazy o obrażeniach, o urazach doświadczanych ze swojej winy i na własną prośbę. Samookaleczenia nigdy nie przestały być jej bliskie, dawały pewien azyl, wolność wyboru, złudne wrażenie decydowania o losie. Niedorzeczne, … Czytaj dalej 03 ||| CHOROBY SERCA