Geometryczna tkanka miasta. Czerniowce (Geometric tissue of city. Chernivtsi, 2011)

Nie pamiętam, czy wspominałam o Czerniowcach? O pierwszej podróży na Ukrainę, która zaszczepiła we mnie chęć powrotów? Pierwsze, dość pokraczne zetknięcia z językiem, kiedy okazało się, że łatwiej nam się porozumieć po rosyjsku. Zapach ziemi, który wdzierał się przez otwarte okna marszrutki. Podróż, za którą od razu wiadomo było, że kryje się przygoda. Przeszywające zimno … Czytaj dalej Geometryczna tkanka miasta. Czerniowce (Geometric tissue of city. Chernivtsi, 2011)

Rzecz o przeprowadzaniu i wyprowadzaniu się z równowagi. Kraków

Nie da się lepiej poznać miasta, niż poprzez mieszkanie w nim. Najlepiej - w różnych lokalizacjach, innych dzielnicach. Są jednak pewne granice. Od września mieszkam pod dziesiątym krakowskim adresem i to właśnie z powodu tej okrągłej uroczej rocznicy postanowiłam przelać wyrazy rozpaczy na ekran. Przeprowadzki są uciążliwe. To chyba najbardziej znienawidzona przeze mnie forma spędzania … Czytaj dalej Rzecz o przeprowadzaniu i wyprowadzaniu się z równowagi. Kraków

2000 m ponad chodnikami. Tatry Wysokie i Tatry Zachodnie (2000 m above the sidewalks . High Tatras and the Western Tatras, 2011)

Im mniej mam czasu na wyjazdy w góry, tym bardziej zaczynam je doceniać. Tym bardziej zaczynam przeklinać siebie sprzed kilku, kilkunastu lat, kiedy miałam góry na wyciągnięcie ręki. Wtedy wystarczyło założyć plecak, wyjść z domu, przejść kilometr, i już się było na ścieżce. Tatry Wysokie na Słowacji zaskoczyły mnie bardzo alpejski charakterem. Wszędzie surowe kamienie, … Czytaj dalej 2000 m ponad chodnikami. Tatry Wysokie i Tatry Zachodnie (2000 m above the sidewalks . High Tatras and the Western Tatras, 2011)

Nie miałam żadnych wyobrażeń o Szczecinie

Do Szczecina przyjechałam nie w celach wypoczynkowych, muzycznych, ani nawet miłosnych. Do Szczecina przyjechałam w celach służbowych, dlatego czasu na zwiedzanie miałam tyle, co bracia Zielińscy szczęścia na kontroli antydopingowej w Rio. Mimo ośmiu godzin drogi i czterech fastfoodowych posiłków, udało mi się wyjść z hotelu, który z zewnątrz wyglądał jak pokomunistyczny blok, a w … Czytaj dalej Nie miałam żadnych wyobrażeń o Szczecinie

Wiedeń. Miasto posągów (Vienna. The city of statues, 2009)

Wiedeń jest cały w posągach. Cały w proporcjach, geometrii, mitologii. Nocami herosi nie pozwalają się poczuć samotnie. Ochraniają miasto, gotowi opuścić cokoły, jeśli istniałoby ryzyko niebezpieczeństwa. Wiedeń pełen jest sprzeczności. Ludzie w biegu i bezdomni bez poczucia czasu. Sztuka, która nie musi ukrywać się po kątach. Przebierańcy, złodzieje i klown grający na skrzypcach, który beznadziejnie … Czytaj dalej Wiedeń. Miasto posągów (Vienna. The city of statues, 2009)

Zagubiona w Wiedniu (Lost in Vienna, 2009)

Przyjechałam z małego, prowincjonalnego miasteczka, gdzie zna się dokładnie każdy fragment mapy. Gdzie podczas jednego spaceru można przemierzyć wszystkie uliczki wzdłuż i wszerz. Gdzie od gór jest nierówna linia nieba. A tu Wiedeń. Szerokie, dostojne arterie, pozamykane z dwóch stron kamienicami, w których od dawna mieszka piękno. Wyjście po bułki do sklepu, niemal za horyzont. … Czytaj dalej Zagubiona w Wiedniu (Lost in Vienna, 2009)

Życie to tylko zlepki naszych i cudzych historii (Life is just clusters of our and others’ stories, 2016)

Koniec maja pomiędzy Andruchowyczem a Hrycakiem. Przyjechałam do Lwowa i pierwszą osobą, którą zobaczyłam na stopniach dworca kolejowego, był Jurij Andruchowycz. Wracałam do kraju z dworca autobusowego. Czekając na odjazd autokaru, sączyłam kwas obok Jarosława Hrycaka. Wiem, to nic nie znaczy. Wracałam do Krakowa i niedaleko po przejechaniu granicy minęłam miejscowość Gwizdaj. No, jak ci … Czytaj dalej Życie to tylko zlepki naszych i cudzych historii (Life is just clusters of our and others’ stories, 2016)

Muzyka, która nie gaśnie. Pohoda Festival 2016

Dni od 7 do 10 czerwca zapamiętam jako niekończącą się błogość. Pohoda pod znakiem przygody i muzyki, która nie gaśnie. Szczęście, beztroska i spieczone ramiona. Wycieczki w poszukiwaniu cienia, wymiany płynów. Minimum egzystencji, długie objęcia ze sztuką. Brakuje mi słów, bo jeszcze nie mieszczę się we wszystkim, co przeżyte. Myślami nadal jestem na lotnisku w … Czytaj dalej Muzyka, która nie gaśnie. Pohoda Festival 2016

Słowa, jakich nie używałam przez lata (Words, that I haven’t used for years, 2016)

Znowu korzystam z języka, który zbyt długo był martwy, odłożony na półkę, zalany formaliną. Znowu używam słów, poznaję nowe i nie chcę, żeby zastygały. Jak pisał Jacek Podsiadło w Historii: (…) znowu słyszę i używam słów, jakich nie używałem przez lata. Dogorywam. Niewiele nauczyło mnie życie: wykrętów, ustępstw, zaprzeczeń. Pionowa kreska kursora mruga wyczekująco, co … Czytaj dalej Słowa, jakich nie używałam przez lata (Words, that I haven’t used for years, 2016)

Dwa Boże Ciała. Lwów (Two Feasts of Corpus Christi. Lviv, 2016)

Koniec maja pomiędzy jednym Bożym Ciałem a drugim. Każdy powód jest dobry, by odwiedzić Lwów. Uzupełnić płyny lokalnymi trunkami, ulubionymi smakami, których nie ma sensu sobie odmawiać. Kwas. Kilkanaście rodzajów wina na kieliszki. Oczywiście, że nie pamiętasz. Między jednym Bożym Ciałem, świętowanym w Polsce, jak zawsze, we czwartek, a drugim, obchodzonym we Lwowie dopiero w … Czytaj dalej Dwa Boże Ciała. Lwów (Two Feasts of Corpus Christi. Lviv, 2016)