Geometryczna tkanka miasta. Czerniowce (Geometric tissue of city. Chernivtsi, 2011)

Nie pamiętam, czy wspominałam o Czerniowcach? O pierwszej podróży na Ukrainę, która zaszczepiła we mnie chęć powrotów?

Pierwsze, dość pokraczne zetknięcia z językiem, kiedy okazało się, że łatwiej nam się porozumieć po rosyjsku. Zapach ziemi, który wdzierał się przez otwarte okna marszrutki. Podróż, za którą od razu wiadomo było, że kryje się przygoda.

Przeszywające zimno od długich spacerów, gorąca czekolada z koniakiem. Pamiętasz? Wróciliśmy do tego miejsca kilka lat później, kiedy ulica Olhy Kobylańskiej w końcu została odnowiona. I bliżej nam do siebie było, i noce były krótsze.

To miasto, jak żadne inne na Ukrainie, już zawsze kojarzyć mi się będzie z psami. Psami wylęgającymi wszędzie, z każdej strony na ulicach. Psy śpiące pod ławkami, na trawie, na betonie. Ktoś mi kiedyś powiedział, że to z braku schronisk dla zwierząt. No tak, tylko w kraju, w którym osiąga się odpowiedni poziom dobrobytu, można sobie pozwolić na przytułki dla czworonogów.

Spaliśmy w akademiku. Nigdy nie zapomnę pani z portierni, która pilnowała po nocach spokojnego snu studentów. Trochę hałasowaliśmy. Trochę jej uciekaliśmy, wykorzystując momenty, kiedy drzemała na krześle. Była wielką ropuchą, której wystraszyłby się nawet Steven Seagal.

A na zdjęciach jest to, co mnie zawsze najbardziej interesowało – ludzie wpisani w geometryczną tkankę miasta.

______

Po więcej zdjęć zapraszam na 500px.

Co myślisz?

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s