Polska to nie tylko Twoja bańka. I moja też nie.

Dzisiaj kilka słów o tym, co mnie przez ostatnie miesiące zastanawia. Okazja jest oczywista - wybory, debaty, kandydaci na prezydenta. Ale problem wydaje mi się głębszy. Zebrałam 5 refleksji, bez nośnych tytułów i ekstremów. Jakoś mam nadzieję, że może jest nas więcej, którzy chcą więcej spokoju. Nie każde zdanie w internecie to zamach na nasze … Czytaj dalej Polska to nie tylko Twoja bańka. I moja też nie.

jagodzianki

wiersz, taki niezbyt słodki.

Recka ostatniej książki Hulbeka, Hłelbeka, no, tego francuskiego Hłaski po prostu

O "Unicestwianiu" Michela Houellebcqa

ganbare warsztaty umierania

Ganbare! Notatki z warsztatów umierania

Co to znaczy "dobra książka"? Wiem, gruby temat, pewnie już czujesz to niesamowite elektryzujące napięcie, ostrą jazdę i zapach palonej gumy, więc odpinamy wrotki. Daruję sobie filozoficzne inklinacje, całe uniwersalistyczne tło starożytnych mędrców, które są przynudnawe jak opowieści ciotki Grażynki z jej wczasów pod gruszą w Rowach w roku 1998 (wiem, tyle się nie żyje). Ciągotki zawsze … Czytaj dalej Ganbare! Notatki z warsztatów umierania

ślady

trochę o wiosennych, letnich i jesiennych nocach.

KONIEC LATA

Wszystko, co ważne, rozgrywa się na wiosnę, w rozjazdach. Przesunięcia płyt tektonicznych, serce niespokojne jak czynny wulkan, rana otwarta, krater. Magma wdarła się do domu jak cichy zabójca, bezwonnie mieszała w porach posiłków, rozkładach dnia i zmieniała częstotliwości nadawania fal. Rozbieżności, zależności, linie, które przestawały być styczne. Nie znajdywaliśmy już wspólnego języka. Suma dawała wartości … Czytaj dalej KONIEC LATA

Z kieszeniami pełnymi światła i czereśni

Chodź leżeć na trawie, patrzeć jak płynie rzeka, jak kaczki tworzą koncentryczne kręgi i niebo się przegląda w wodzie. Tylko patrz tak, jakby to było pierwszy raz, jakby nie istniał czas i sprawy do załatwienia. Jakby nie istniał ten metr kwadratowy ziemi, który teraz zajmujemy, ani te drewniane szpule po kablach, ani ten pomost i … Czytaj dalej Z kieszeniami pełnymi światła i czereśni

Ballada o sennowłóctwie

W kwietniu ani razu się nie modliłam, ale codziennie brałam imię Boga nadaremno. Jak to jest? Szybciej niż mantry w jodze kundalini przyswajam nowe rytmy poranków i regularnie wzywam posiłki, chociaż ciężkie płuca, a żołądek jakby połknął różę. Czekam na wszystkie wschody i zachody, pory karmienia kotów, wymienianie wody frezjom. Pełnia różowego księżyca wisi nad miastem … Czytaj dalej Ballada o sennowłóctwie