Echo Lwowa

Dworzec Lwów

Trzecią godzinę siedzimy i pijmy granatowe wino. Granatowy jest owoc żywota jego i kolor. Na pewno zaraz nas poproszą, żebyśmy wyszli. Nieudacznicy w Zielonej Śliwce, jak kamienie rzucone na szaniec. Jemy paluszki z dodatkiem śliny, chleb ugniatamy jak glinę. Rozmowa klei się bardziej, niż stolik do łokci w tym zapyziałym barze.


Stosunki z kelnerem mamy bardzo dobre, ale kieliszki wydają się bez przerwy puste. Jedzmy, nikt nie woła. Nikt nie woła na nas w wołaczu.

Kiedy tak siedzimy, nasze teczki zapełniają się w instytutach i urzędach. Do skrzynki wrzucane jest kolejne awizo, zaproszenia na pizzę. Ulice o czwartej nad ranem wydają się niebezpieczne, cyganki złorzeczą na nas jak diabli. Niech wiersze będą naszą główną bronią i narzędziem.

„Czym jest życie?” – zapytała dziewczynka, uśmiechając się jak mały piesek. „Nie wiem, nie wiem skąd to napięcie” – odpowiedziałam, odwracając się na pięcie.

 


 

Więcej historii ze Lwowa:

O odkrywaniu na nowo miasta, którego nie ma. Lwów. Część pierwsza

O odkrywaniu na nowo miasta, którego nie ma. Lwów. Część druga

O odkrywaniu na nowo miasta, którego nie ma. Lwów. Część trzecia

 

Słowa, jakich nie używałam przez lata (Words, that I haven’t used for years, 2016)

Dwa Boże Ciała. Lwów (Two Feasts of Corpus Christi. Lviv, 2016)

Tłusta tkanka miasta. Dwa wiersze ze Lwowem w tytule

Przejażdżka z niewielką przyjemnością i bez morału. Lwów i Olesko

Powtarzanie Lwowa. Przedjesień

 

 

Co myślisz?

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s