Mordor do siódmej potęgi. SIÓDEMKA Ziemowita Szczerka

full_siodemka_szczerka_okladka_770Siódemkę, ostatnią książkę Ziemowita Szczerka, dostałam do rąk zaraz po premierze. Zanim ją jednak przeczytałam, zdążyłam zrobić mnóstwo mądrych, ale też kupę głupich rzeczy w swoim życiu. Przyznaję, minęło trochę czasu. Andrij Bondar, ukraiński tłumacz Siódemki, na ten tydzień zapowiedział oddanie do wydawnictwa całości przekładu. Do tego akcja książki rozgrywa się 1 listopada – klimat świąteczny mamy ledwie za sobą uznałam zatem, że wystarczy mi tych znaków, aby właśnie teraz zająć się nieodrobioną pracą domową.

Trudno mi uniknąć porównania do książki, za którą Szczerek otrzymał Paszport Polityki w 2013 roku. Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian była strzałem w dziesiątkę – świeży pomysł, który na gruncie wzrostu zainteresowania Ukrainą, przyciągnął dość pokaźne grono czytelników. Do tego kontrowersja związana z niestandardowym ujęciem polsko-ukraińskich relacji, gra ze stereotypami, ironia, luźny i nośny język. Całość nie do końca okazała się zrozumiała dla hermetycznych czytelników, co też przełożyło się na jej popularność.

Mimo, że Przyjdzie Mordor i nas zje… jest według mnie mistrzowskie z literaturoznawczego punktu widzenia, jako zjawisko, to zupełnie nie trafiła w mój głęboko skrywany gust czytelniczy. W przypadku Siódemki, wybranie tej samej konwencji do kolejnego utworu z jednej strony świadczy o konsekwencji Szczerka, ale z drugiej już lekko trąci.

Siódemka jest jak dług spłacony Ukrainie za zjadliwość i ironię z poprzedniej książki – skoro autor miał czelność “obsmarować” sąsiadów (choć w moim mniemaniu najbardziej ośmieszone zostały właśnie Polaczki), to tym razem już na dobre postanowił dobrać się do tyłka rodakom.

Szczerek udowodnił, że potrafi patrzeć z dystansu, zachowywać zdrowy rozsądek, w miarę możliwości wycofywać własne uwikłania kulturowe. Wierzę mu, kiedy odkrywam podczas lektury pułapki, w które samej zdarzało mi się niejednokrotnie wpadać. Siódemce brakuje jednak rytmu Przyjdzie Mordor i nas zje…, momentami jest równie zabawnie, lecz w przeważającej części na próżno szukać tej niewymuszonej lekkości narracji, która stanowiła dla mnie największy atut.

Siódemka to lektura niewymagająca (to raczej zaleta, niż zarzut). Sam język, już znany z twórczości Szczerka, nie zaskakuje, lecz bardzo pasuje do przyjętej konwencji. Ta bliskość pomiędzy mową książki, a mówioną polszczyzną jest moim zdaniem potrzebna dla gruntownego rozliczenia się z polskimi mitami i spojrzenia na rzeczywistość taką, jaką ona jest. Oczywiście, znajdziemy tu przerysowanie, sceny jak po dużej dawce mocarza. Fani uzależnieni od adrenaliny nie będą zawiedzeni.

Nawet jeśli czerpiecie, tak jak ja, przyjemność z zupełnie innego rodzaju literatury, Siódemka jest książką potrzebną, bo kreuje obraz nie przeszłości ani przyszłości, lecz ilustruje wycinek polskiej rzeczywistości z jak największą uczciwością – jej zanieczyszczonym krajobrazem, miasteczkami nie-do-życia, architekturą zasłoniętą banerami, nieelegancką mentalnością, nagannym językiem.

Co myślisz?

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s