łapiesz samca komara, rozgniatasz w palcach,
a przecież samce nie gryzą. myję twoje dłonie
pod bieżącą wodą, wycieram, obcinam i poleruję
paznokcie jak małemu dziecku, jak szczenięciu.
potem kąpiemy się razem, zapalone podgrzewacze,
wino w kieliszkach, orkiestra w kiszkach. czytam na głos
Głos Podbeskidzia, opieram głowę na twoich piersiach,
z piecyka ulatnia się powoli