
to miasto jest tak ogromne, szukam ciebie
pod wszystkimi żebrami mostu, pod którym
pierwszy raz nam przyszło się całować.
nie znajduję, nie wiem, gdzie jeszcze można,
nie masz tutaj domu, tylko adres zamieszkania,
korespondencja dochodzi raz na jakiś czas.
kamienice już takie są, że do ich mieszkańców
rzuca się kamieniami, kamienie nie mogą spaść
z serca, więc jest ciężko, zimno, przeraża widok
na wybite oczy okien, co pamiętają okupację.
to miasto jest tak ogromne, szukam ciebie po zapachu
ubrań, śladach szminki na opuszczonej na kawiarnianym
stoliku – filiżance, i po cienkich, mentolowych papierosach
spalonych tylko w połowie, przydeptanych obcasem.
na ulicy jednak śmierdzi wyłącznie kebabem, ja
nie jem mięsa, nie przypominam sobie smaku,
ścięgien uwikłanych między zębami, ani
chrupkiej panierki, ale odkąd jesteśmy razem,
mięso ma słodki zapach twojego potu.
Urzekła mnie Pani swoim cichym wierszem. Subtelne metafory i ładny, osobliwy język. Bardzo to lubię.
PolubieniePolubienie