
__________________________________________
TYTUŁEM WSTĘPU
Czy to możliwe, aby książka z 1991 roku była aktualna również w 2014? Zwłaszcza biorąc pod uwagę temat pracy i czasy, kiedy z roku na rok starzeją się technologie a nowoczesne komputery są zastępowane jeszcze nowocześniejszymi ustrojstwami? Czy to możliwe, aby „Przestrzeń pisma” odnosiła się jakkolwiek do obecnej sytuacji w Polsce, mogła komentować rozwijający się rynek e-booków?
Te i wiele innych pytań zadałam sobie jeszcze przed lekturą książki, zaraz po zaznajomieniu się z blurbem. Po przeczytaniu całej pozycji muszę bardzo optymistycznie stwierdzić, że większość moich obaw była bezzasadna.
TYTUŁEM ROZWINIĘCIA
„Przestrzeń pisma” otwiera bardzo interesujące wprowadzenie Michała Tabaczyńskiego, który przedstawia świat teorii Boltera, wskazuje najważniejsze punkty i krótko podsumowuje jego badania. Wstęp samego autora wdraża w świat istotnych pojęć dla dyskursu związanego z nowymi mediami, hipertekstem i kulturą książki. W atrakcyjny sposób mówi o późnej epoce druku, w której żyjemy. Jest to czas, kiedy tradycyjna książka i druk są nadal istotne, ale oddają powoli prawo pierwszeństwa mediom cyfrowym. Bolter przypomina najważniejsze dyskusje, które dotyczyły przyszłości druku, wieszczonego końca książki, końca prozy – w wariancie fatalistycznym.
Co ciekawe, Bolter z dwudziestoletnim wyprzedzeniem trafnie antycypuje przyszłość komputerów czy książek. Myślę, że nas to może jeszcze bardziej dziwić niż Amerykanów, u których nowoczesne technologie (w tym same komputery osobiste) upowszechniły się o wiele wcześniej. Można do tego dodać celne i nadal aktualne spostrzeżenia na temat samego tekstu, obrazu oraz ich proporcji w dzisiejszym druku. Dziś nikogo nie dziwi, że otacza nas kultura obrazkowa, ale prawie ćwierć wieku temu?
Najbardziej zainteresowały mnie rozdziały dotyczące historii książki, od glinianych tabliczek, pisanych ręcznie papirusowych zwojów i papierowych kodeksów poprzez wynalazek Gutenberga, aż do e-booków. Bolter podkreśla, jak istotnym elementem rozwoju cywilizacji są przemiany przestrzeni pisma, przejścia od narracji linearnych do opowieści opartych na asocjacjach. Poza tym Bolter zabiera nas w podróż po zmianach pojęcia książki – do czego służyła, jak zmieniał się jej format i wygląd, jakie było do niej podejście, z czego w ogóle wzięła się potrzeba zapisywania. Przystępnie zostaje nam przedstawiona historia bibliotek i encyklopedii – jej najważniejsze wydania i debaty nad porządkiem encyklopedycznym.
W „Przestrzeni pisma” odnajdujemy także podsumowanie dotychczasowych rozważań nad tym, kim jest autor, a kim czytelnik oraz jak zmieniały się ich role w historii. Bolter przypomina prace S. Sontag, R. Barthesa, L. Wittgensteina, J. Lacana, M. Foucaulta czy J. Derridy w kontekście obalania linearnej formy narracji, końca linearności. Amerykanin zastanawia się zarówno nad rozwojem hipertekstu w kulturze popularnej, jak i w badaniach akademickich, eseju naukowym. Dowodzi, że nawet idący z duchem czasu badacze (np. zajmujący się nowymi mediami) nie decydują się najczęściej na publikację prac tylko w Internecie albo na zmiany formy wyrazu. Nadal przeważa forma książki drukowanej, bo jest prestiżowa, trwała.
Z godnych uwagi rozdziałów muszę wymienić ten dotyczący literatury interaktywnej. Co prawda Bolter opisuje świat amerykański, ale ważne wydaje mi się zapoznanie z nowym, często nadal nieznanym podejściem do literatury. Autor „Przestrzeni pisma” bardzo dokładnie omawia choćby takie prace jak: „popołudnie, pewna historia” M. Joyce’a, „Victory Garden” S. Moulthropa, „Ogród o rozwidlających się ścieżkach” i „Fikcje” J. L. Borgesa, „Tristram Shandy” Sterne’a, „Ulisses” i „Finneganów tren” J. Joyce’a, „Composition no. 1” M. Saporty. Spory ustęp Bolter poświęca poezji cyfrowej i tekstom performatywnym.
Bardzo istotny jest również rozdział poświęcony teorii krytycznej w nowej przestrzeni pisma, w którym autor zastanawia się m.in. nad sensownością rozróżniania literatury wysokiej i tekstów popularnych, czy potrzebny jest kanon literacki, czym dzisiaj jest semiotyka stosowana, jak teraz rozumie się intertekstualność, dekonstrukcję. Na końcu książki Bolter docieka jaki jest związek pomiędzy myśleniem a pisaniem, jaki mają na siebie wpływ, dlaczego błędny jest dualizm kartezjański i jak pisanie może zmienić zdolności rozumowania.
Paradoksalnie najmniej interesujące są fragmenty dotyczące hipertekstu i po części wizualności. W 2014 r. czytanie o tym, co to są linki i do czego służą, jak funkcjonuje strona internetowa, wyszukiwarka, emotki czy ikona sprawia wrażenie dosyć anachroniczne.
TYTUŁEM ZAKOŃCZENIA
Tym, co wydaje się najważniejsze w „Przestrzeni pisma” jest słownictwo. Dzięki tej pozycji można poszerzyć wiedzę na temat pojęć związanych z samą książką, mediami czy kulturą w ogóle, np. poznajemy znaczenie: marginaliów, remediacji, paginacji, rekapitulacji, hipertekstów, ekfraz, frontyspisów i innych szlagwortów. I życie już nigdy nie będzie takie samo.
A na koniec zagadka. Dlaczego bardzo często zamiast neutralnego rodzaju męskiego używany jest (ale bez konsekwencji) rodzaj żeński? Przykład z pewnego rodzaju „instrukcji obsługi”: „Zamiast spoglądać na dół strony lub na koniec publikacji, czytelniczka umieszcza kursor w odpowiednim miejscu, a komputer wyszukuje i pokazuje odnośnik”. Czy to ma być gender w fundamentalistycznej postaci? Czy tylko mi to przeszkadza?
Usługa wykonana szybko, sprawnie i zgodnie z ustaleniami
PolubieniePolubienie