
Mam wakacje. Spontaniczność wyjazdów w tym okresie powinna być największa. Nie zastanawiam się, kupuję bilety. Każde podróże, nawet te małe, wiążą się z czymś nowym, nawet jeśli celem są miasta, w których już byłam, czy osoby, które dobrze znam, z którymi się widzę w rozjazdach, witam i o razu żegnam, lub do których wpadam ni stąd ni zowąd w odwiedziny i nocuję za wino.
Na przykład spotykamy się po prawie dwóch latach, a jakbyśmy się widzieli wczoraj, jak gdyby nigdy nic. Mimo upływu czasu w środku jesteśmy tacy sami, i nic nie znaczy te kilka nowych zmarszczek, kilka mniej czy więcej kilogramów, kolejne blizny, nowe doświadczenia. Wszystko ewoluuje, i miejsca, i ludzie. To po nich dostrzegasz zmiany, które zaszły w tobie.

Nigdy nie przepadałam za Warszawą. To oczywiste, pochodzę z Małopolski i (będzie patetycznie) w sercu mam zupełnie inną stolicę. Kraków ma w sobie coś niepowtarzalnego, podobnie jak Lwów. Kiedyś Warszawa przytłaczała mnie monumentalnością budynków i alej, bezbarwnością, powtarzalnością, ale po pobycie w niemal dwukrotnie większym Kijowie już nie przeraża, a momentami nawet wydaje się przytulna, zwłaszcza nad zadbaną od niedawna Wisłą czy w uliczkach, gdzie pełno grajków. Warszawa z „miasta do pracy” stała się nagle w moich oczach „miastem do mieszkania”, „miastem do lubienia”.
Świeci słońce, ale nie jest gorąco. Idealna pora na spacer, na lekturę poza domem. Lubię czytać w łazience, ale (uwaga: będzie suchar) w Łazienkach jeszcze nigdy tego nie robiłam. Bijące się kaczki, kilkanaście wiewiórek spotkanych w przeciągu godziny. Oddycham i staram się nie odpływać zbyt daleko myślami, tylko chłonę to miejsce wszystkimi zmysłami, przeżywam ten czas. Nie wiem, co będę robić za godzinę czy dwie, tym bardziej jutro, ale niepotrzebna mi ta wiedza. Mam wakacje, może ostatnie, i chcę je możliwie najpełniej wykorzystać. Nic mnie tu nie trzyma.

Nie wiem, co myśleć o drapaczach chmur. Co myślisz? Jest w nich pewna duma, skupiają uwagę i pochłaniają wzrok. Łatwiej się dzięki nim orientuje w przestrzeni, szybko można odnaleźć kierunek, wystarczy spojrzeć w górę. Ale i tak najpiękniejsze są stare kamienice, w których zawarte jest mnóstwo historii (lubimy historie). Pomyśl, że ktoś je zaprojektował, wybudował, że jakieś sto lat temu miały pierwszych mieszkańców. Najbardziej pociągają te secesyjne, bogato zdobione, gdzie można podziwiać naraz całość, ale też każdy detal z osobna. Są jak zagadka, którą można odgadywać bez końca, na którą wszyscy mają własną odpowiedź. Granicą jest wyobraźnia.
Przemierzyłam osiem kilometrów słuchając „Sacred Ground” zespołu Howling. Nie jest to najweselsza muzyka jaką znam, ale podtrzymuje we mnie ten stan refleksyjności, który pozwala pisać. A piszę, żeby ci to wszystko dobrze opowiedzieć, żeby ci się nie wydawało, że jestem daleko, że się oddalam. Żeby mi się nie wydawało, że mówię w próżnię, przeżywam bez sensu. Do każdego działania potrzebujemy celu i nie ma w tym nic złego.

W przerwach od spacerów i rozmów czytam „Paulę” Isabel Allende, ale o tym zdążę ci jeszcze opowiedzieć. Teraz biegnę na pociąg tylko po to, żeby wymienić w plecaku ciuchy na kolejną podróż, żeby się tę jedną noc dobrze wyspać i ruszyć znowu, najpierw w zachodnim, a potem południowym kierunku. Wiem, że kiedy przekroczę granicę, już nie będzie powrotu.
Reblogged this on après-pensées.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zapamiętam to sobie, kiedy kolejny razy przerazi mnie ogrom miasta większego, niż Krakówek. ;-) Dzięki!
PolubieniePolubienie
Oczywiście, że jest miastem do mieszkania i lubienia. :) Jak będziesz się znowu wybierać, to daj znać – wybierzemy się w jakieś bardzo przyjemne miejsce.
Co myślę o drapaczach? Bardzo lubię. Ale jestem z wykształceniem inżynierem budownictwa – byłoby dziwne, gdybym nie lubiła. Ale stare kamienice też bardzo lubię.
Pozdrawiam serdecznie. :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Odpocząć.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję!
PolubieniePolubienie
Udanej podróży!
PolubieniePolubione przez 1 osoba