Lubisz wczesne poranki?
Może weekendy nie są po to, żeby się zrywać o świcie, jednak kiedy jest to konieczne, żeby przeżyć przygodę, to nie protestuję.
Wyjechaliśmy z Krakowa, każdy z nas z innym bagażem, który chciałby z siebie zrzucić. Bo góry właśnie od tego są, od oczyszczeń, tracenia balastu.
Nawet, kiedy idziemy w grupie, wobec gór zostajemy sami. To bywa trudne, starcie nie z siłą mięśni, nie z wysokością i trudnym podejściem, ale z własną głową.
Góry uczą cierpliwości, akceptacji siebie bez makijażu, bez pachnącego ciała. Góry uczą bycia w skupieniu, bez rozpraszaczy. Czas płynie wolno.
Szlak na Halę Gąsienicową i Czarny Staw to jedna z najpiękniejszych tras, na jakich byłam. Zaraz po trasie na Wołowiec, o której pisałam rok temu.
W jedną stronę szliśmy przez Boczań, w drugą – przez Jaworzynkę. Polecam taką konfigurację, odwrotnie może być zdecydowanie ciężej.
🖐 A Ty? Odpoczywasz w górach czy się męczysz?
Jedna myśl na temat “Czarny Staw i biały śnieg, czyli o wycieczce pod Rysy”