10 ||| ZAWSZE BĘDZIESZ SAM

10 ZAWSZE BEDZIESZ SAM
(c) Klaudia Raczek

Zimny marzec roku, tego roku, w którym znów nie beatyfikują papieża Polaka. Bo po cóż mieliby beatyfikować? Miał to gdzieś. Czwarta rano, martwa godzina. Opustoszałe, samotne przystanki. Wiatr przewiewał ich nagie szkielety. Słup z ogłoszeniami. Wydarzenia sportowe i kulturalne, na które nigdy nie pójdzie, bo brakuje mu chęci, a potem będzie narzekać, że nic się w tym mieście nie dzieje. Kolejny zmarnowany dzień, chociaż wypełniony jakimiś sprawunkami i butelką wina pod wieczór. Rozmowy różnej maści, dziwnej treści. Spotkanie z byłą. Po co? Gubimy się, gnębimy swoją wymuszoną obecnością.

Zjadał codzienną porcję rekina na śniadanie. Nie było mu z tym lepiej, nie czuł się, nie poczuwał. Jeździł codziennie tyloma autobusami, tramwajami. Znowu jakaś upośledzona społecznie jednostka żarła kebab i wszyscy inni musieli wąchać to śmierdzące stare mięso podlane tłustym sosem. Banda młodych bezmózgów puszczała tani hip-hop z telefonu. Gadali o niczym, jak zwykle, bla bla bla. Nosiło go, miał ochotę zapalić, choć już dawno rzucił.

W brzuchu miasta procesy trawienne, procesy gnilne. Nikt nie zwracał uwagi na czas, na nich. Kolejny miesiąc, w którym nie umiał kochać. Co to właściwie znaczy? Rzadko tęsknił za czymś żywym, istotnym. Otaczał się chętnie martwą naturą. Dostosowywał się do jej krajobrazu. Coraz mniej w nim było miłości, coraz więcej śmierci.

Piątek wieczór. Rozbierał się z tygodniowych małych rozczarowań i równie niewielkich sukcesów. Po podróży koleją, po kolei. Rozbierał swoje chude ciało ze zmęczonej, lekko wilgotnej skóry i nadwyrężonych kości. Ulatywał w powietrzu jak perfumy. Jak duchy.

_________________

Co myślisz?

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s