Tekst ukazał się w listopadzie 2013 roku w gazecie „Obywatelski Kraków”.
_________________________________________________________________
Kraków nie pozostał miastem głuchym na wydarzenia, które mają obecnie miejsce na całej Ukrainie. W szczególności pokazał to w sobotę, 30 listopada, kiedy o 11:30 pod Pomnikiem Adama Mickiewicza zebrało się nawet kilkaset osób, aby pokazać, że los naszego wschodniego sąsiada oraz jego obywateli nie jest krakowianom obojętny. Krakowianom, czyli grupie, która obejmuje i Ukraińców mieszkających w Krakowie, i studentów krakowskiej ukrainistyki, ale także Polaków wspierających dążenia Ukrainy do integracji europejskiej. Inicjatywę wsparli swoją obecnością oraz słowem Senator RP Bogdan Klich oraz posłanka do Parlamentu Europejskiego Róża Thun.
CZARNY PIĄTEK, CZARNA SOBOTA
Ta sobota była dniem szczególnym, bo właśnie wtedy byliśmy już pewni, że Ukraina nie podpisała umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską w Wilnie podczas III Szczytu Partnerstwa Wschodniego. Tego dnia też wszyscy dowiedzieli się, co zaszło na Placu Niepodległości w Kijowie w noc z piątku na sobotę. W jak brutalny sposób milicja rozgromiła pokojową manifestację, atakując śpiących, bezbronnych ludzi. Ofiarami padły również kobiety, kobiety w ciąży oraz dzieci, co jest tym bardziej oburzające. Po tym, jak media na całym świecie ostro skrytykowały i obwiniły o to, co się stało w Kijowie prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, ten w telewizji stwierdził, ze to nie on był decydentem, a za zachowanie milicji odpowiada wyłącznie jej kijowski szef. Ten ostatni, jako pionek w rękach władzy, musiał odpowiedzialność wziąć na siebie, przyznać, że powodem dla którego tak bestialsko pobito ludzi było to, że protestujący przeszkadzali służbom porządkowym w… rozkładaniu na Placu Niepodległości choinki oraz lodowiska. A prezydent tym samym pozostał czysty jak łza.
UKRAINA TO NIE ROSJA, OBY NIE BIAŁORUŚ
Właśnie przeciwko takim dyktatorskim środkom protestowaliśmy w zeszłą sobotę w Krakowie. Sporą część zebranych stanowili studenci różnych kierunków Uniwersytetu Jagiellońskiego, w tym także filologii ukraińskiej. Jako ruteniści kładziemy nacisk na rozróżnienie pojęć: Ruś i Rosja, ruski i rosyjski. Wiemy, że Ukraina, która jest bezpośrednią spadkobierczynią Rusi Kijowskiej, nie jest Rosją. Nam nie trzeba powtarzać, że Ukraińcy mają swój piękny język, choć ze względu na tragiczną historię, może nawet tragiczniejszą w skutkach niż Polacy, są ciągle pod wpływem języka rosyjskiego. Co gorsza, często pokolenie pamiętające czasy radzieckie z sentymentem i totalnym zaślepieniem chce pojednania z Rosją, pokazując przy tym jeszcze żywy kompleks kolonizowanego. Skąd to wszystko?
Dlaczego dla niektórych, szczególnie tych starszych, Lenin czy Stalin nadal są symbolami władzy, prawdziwie silnej Rosji? Myślę, że z powodu tego pytania można by dyskutować całą noc, ale podam tylko dwie rzeczy: propaganda, która kiedyś tak sprawnie działała oraz kłamstwa tudzież bajki sprzedawane w podręcznikach do historii. Fakty są takie, że dopiero od niedawna dzieci i młodzież na Ukrainie uczy się z poprawnych naukowo książek. To i tak nieźle, porównując to z sytuacją w szkolnictwie rosyjskim, gdyż bodaj dopiero rok czy dwa lata temu zaczęto poważnie dyskutować właśnie na temat podręczników do historii. Byłam zdumiona, kiedy okazało się, że w XXI wieku nadal stosuje się praktyki dawnej ekipy z cyklu: pomijanie wydarzeń ważnych na skalę światową, a wynoszenie na piedestał bohaterów, którzy w europejskiej świadomości są jedynie mordercami. I to tylko namiastka przyczyn, bo jest ich de facto o wiele więcej.
PO CO MACHAMY CHORĄGIEWKAMI I CZY JEST CEL SAM W SOBIE
Ale, ale! Po co ci wszyscy Ukraińcy wychodzą z europejskimi i ukraińskimi flagami na ulice swoich miast? Kim są ci Ukraińcy? Po co organizowane są na całym świecie akcje wspierające eurointegrację Ukrainy, w tym nie tylko w Europie, ale także w Ameryce Północnej czy Australii? Czego chcą ci ludzie? Czego chcą krakowianie?
Po tygodniach oglądania relacji z różnych ukraińskich kanałów telewizyjnych, czytania wielu dzienników i opinii mogę powiedzieć, że zdecydowana większość tych, którzy są za podpisaniem traktatu akcesyjnego, którzy wychodzą na ulice – to młodzi ludzie. Jak 24 listopada podczas audycji na żywo w telewizji Hromadske.tv mówił Andrij Bondar – ukraiński pisarz młodego pokolenia, znany między innymi z książki wydanej przez Biuro Literackie pt. “Historie ważne i nieważne” – ci, którym zależy, to najczęściej osoby urodzone już w niepodległej (przynajmniej z nazwy) Ukrainie. Są oni bardziej otwarci na świat, innych ludzi, kultury. Wyjeżdżają na Zachód, korzystają z Internetu, więc widzą różnicę. Chcą cywilizacji, chcą być traktowani choćby na granicach jak Europejczycy, a nie jak podejrzani przemytnicy. Bo jasne, przechodząc kilka razy w roku przez polsko-ukraińską granicę widzi się te kolejki “mrówek”, i utożsamia się je głównie z Ukraińcami. Ale uwierzcie mi, ten obraz jest przekłamany, bo kursują w tę i we w tę także rzesze Polaków. I co z tego? Czy to czyni ich ludźmi, obywatelami drugiej kategorii?
FOLWARK ZWIERZĘCY
Poza tym, a może przede wszystkim, chodzi o politykę. O to, czego się boi świta prezydenta Wiktora Janukowycza – jawności i przejrzystości w działaniach władzy, sądownictwa, skorumpowanych urzędników, milicji, służby zdrowia, biznesmenów. Bo w tym momencie Ukraina jest folwarkiem Partii Regionów, poletkiem dla niejasnych biznesów Janukowycza, który tak łatwo nie będzie chciał oddać władzy. Kiedy Unia Europejska będzie miała wgląd w postępowanie wszystkich organów, mogą wyjść na jaw różne skandale, przestępstwa, których oligarchowie mogą sobie nie życzyć. Ukraińcom przestaje się podobać bycie marionetkami, bo jak długo można znosić cięgi, na które się nie zarobiło? Czy na miejscu Janukowycza chcielibyście strzelić sobie w stopę, samemu sobie dołki kopać? Pewnie, że nie.
Bo, powiedzcie mi, czy to jest normalne, że Tetiana Melnyczenko, redaktorka programu informacyjnego w telewizji Business została zwolniona po pokazaniu na wizji relacji z Placu Niepodległości w Kijowie, gdzie wtedy zaczęli się zbierać ludzie, aby protestować przeciwko wstrzymaniu przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską?
OSTATNIA SZANSA UKRAINY
Łączę się w duchu ze wszystkimi, którzy nadal kibicują Ukrainie. W tym są zarówno Ukraińcy, jak i Polacy, którzy wyszli wspólnie na ulice nie tylko 30 listopada, ale także tydzień wcześniej, wtedy przed Konsulat Ukrainy w Krakowie, aby pokazać, że stąd też płynie wsparcie. Mam nadzieję, że będą organizowane w stolicy Małopolski następne, jeszcze liczniejsze pokojowe akcje, które nie pozostaną bez echa.
Bo to jest kolejna, może ostatnia szansa po niewykorzystanej pomarańczowej rewolucji, by skorzystać z wyciągniętej ręki Unii Europejskiej, by wreszcie Ukraina przestała być państwem demokratycznym tylko z nazwy. Teraz, kiedy obywatelska solidarność znów działa, kiedy obywatelska maszyna jest w ruchu – nie można się zatrzymać. Nie można tracić nadziei, bo Ukraina ma jeszcze szansę na podpisanie umowy stowarzyszeniowej w przyszłym roku, dlatego bądźmy zdeterminowani i cierpliwi. Nie ma takiej władzy, której by się nie dało obalić. A w przypadku Janukowycza – zdetronizować.