ballada o tymianku i zwykłym szaleństwie

prezenty, które wymagają cierpienia.
darowanie życia, ratowanie tymianku.
czego nie podlejesz, odrodzi się na wiosnę,
na przekór i mimo, ale żeby zerwać,
trzeba zasiać, dlatego karmimy,
chłodzimy białe wino tak na wypadek,
nudę i historie o zwykłym szaleństwie,
które mogą wydarzyć się w każdej chwili,
chilli, bez żadnego porządku, składu i planu.
czasem trzeba się otworzyć i nie napinać
mięśni, żeby uniknąć zranień.
rany kłute i cięte jak kwiaty wypełnić
nadzieniem, polać śmietaną, posypać pudrem.
w kolejnych końcach i nowych początkach
trzymam się tego, co stałe. pory posiłków,
otwieranie butelek, wyprowadzanie psa.
niech obraz się zmienia jak w kalejdoskopie,
niech planety szaleją, mijają pory roku
w rytm Vivaldiego albo kakofonistów.
niech wybuchają pandemie, wojny
o drożdże, wolność i zakazy lotów.
niech zmieniają się rządy i mody.
to tylko muzyka w tle, coffee table jazz.
prawdziwe życie jest gdzie indziej,
jest tu, kiedy to czytasz i jesteś ze mną,
i w tym wietrze, co nie daje spać
lub w deszczu, co uderza o parapet.
w tych rękach, które kroją chałkę
i smarują masłem, albo mielą kawę.
w kończeniu słów piosenek, czytaniu
między wierszami, mrugnięciach oczu.
zadać jedno pytanie, żeby poznać
wszystkie odpowiedzi. milczeć,
żeby naprawdę słyszeć.
nie szukać, żeby znaleźć.

Co myślisz?

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s