Bez zwrotów akcji, nagłych śmierci i wielkich dramatów. „Traktat o łuskaniu fasoli” W. Myśliwskiego i „Sońka” I. Karpowicza

Trafiłam ostatnio na dwie powieści, o których czuję, że powinnam napisać razem. Sporo mają ze sobą wspólnego, dlatego jeśli komuś spodoba się jedna książka, spokojnie może sięgnąć po drugą. Moim zdaniem są idealną lekturą na późne lato.

 traktat o łuskaniusońka

Może się starzeję, ale ostatnio coraz częściej czytam pozycje, których narracja jest prowadzona w formie gawędy, opowieści. Bez zwrotów akcji, nagłych śmierci i trzymania w napięciu. Bez patetycznych rozterek miłosnych, politycznych i wielkich dramatów.

Może to dlatego, że głównymi bohaterami obu książek są osoby w podeszłym wieku, które są już ze światem pogodzone. Opowiadają o wydarzeniach czasem okropnych, czasem smutnych czy radosnych, ale zawsze już z dużej perspektywy czasowej, a więc z dystansem. Może to dla mnie dzisiaj szczególnie istotne, kiedy powoli przechodzi mi okres buntu i wrażenie, że zwojuję świat. Zdaję sobie sprawę z nieubłaganej cykliczności, powtarzalności losów, przypadków, gdzie niewiele już może zaskoczyć, zachwycić. Również zaboleć. Mimo tej wiedzy warto szukać tego „niewiele”.

Kołakowski napisał kiedyś: „gdy filozof dojdzie do końca drogi do mądrości, dowiaduje się rzeczy, jakie ludzie prości i mądrzy wiedzieli od zawsze”. Myśliwskiemu zdecydowanie nie są obce te słowa, dlatego jego postaci mówią głosem prostym, ale bardzo mądrym.

Tym, co zatrzymuje przy „Traktacie o łuskaniu fasoli” jest na pewno poczucie, jakbyśmy sami długo, mozolnie łuskali fasolę i słuchali opowieści prowadzonej przez głównego bohatera ze swadą, odpowiednią dozą żartu i refleksji. Mimo przypomnianych trudnych, czasem tragicznych wojennych i powojennych historii, nie ma w tej książce smutku, niezadowolenia. Jest zupełna afirmacja tego, co się stało, co się dzieje i co się stanie. Nie możemy zmienić przeszłości, ale możemy właśnie teraz wpływać na przyszłość, i to powinno być najważniejsze.

Jeśli do tej pory ktoś zadawał innym książkom pytanie „jak żyć?” i niczego się nie dowiedział, to z pewnością Myśliwski w swojej książce da mu wyczerpującą odpowiedź. Cicho, niezauważalnie, jak Sokrates poprowadzi z czytelnikiem rozmowę tak, aby ten myślał, że sam doszedł do genialnych wniosków, prawd.

Jeśli chodzi o Karpowicza, to jego książka jest o wiele barwniejsza pod względem formy. Pokazuje tak naprawdę dwie rzeczywistości naraz, z których perspektywa tytułowej „Sońki” jest dla mnie o wiele ciekawsza, niż ta młodego reżysera.

Nie chcę, aby to zabrzmiało wrogo, ale właśnie narracja reżysera jest bardziej efekciarska (językowo, tematycznie), „postmodernistyczna”, nastawiona na grę z czytelnikiem. Natomiast w momentach, w których mówi Sońka opowieść staje się znowu bardzo autentyczna. Do tego Karpowicz w cudowny sposób pokazał w książce dialekt białoruski rodem z Podlasia, co mnie osobiście bardzo interesuje.

Summa summarum, „Sońka” jest świetnie napisana, dlatego fantastycznie się ją czyta. W moim przypadku wystarczył jeden dzień, jednak w głowie zostaje zdecydowanie na wiele dłużej. Muszę jeszcze wspomnieć o wydaniu książkowym – jedno z najładniejszych, jakie widziałam w tym roku.

Jeśli ktoś ma ochotę na dobrą, choć niełatwą historię, i wspaniałe pisanie – polecam i Myśliwskiego, i Karpowicza. W takiej kolejności.

 

___________________________________________

„Sońka” miała swoją premierę w maju tego roku, a „Traktat o łuskaniu fasoli” we wrześniu 2007 roku.

Co myślisz?

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s