na krawężniku pod brzozami, w samym środku miasta
(jakby świata) siedzi chłopiec, urządza pogrzeby zmarłym
liściom, bo znowu ta jesień pałęta się w palta,
w powietrzu roznosi zapach swetrów, a zimno
sprzyja kochaniu. higroskopia przylegania
ciał, choć ten malec zbyt mały, żeby pożądać.
jedynie smutno się uśmiecha, lecz co to za uśmiech,
jakby pękały szwy
na ustach.
Czytuję z zainteresowaniem:)
PolubieniePolubienie