16:30, jesień

na krawężniku pod brzozami, w samym środku miasta
(jakby świata) siedzi chłopiec, urządza pogrzeby zmarłym
liściom, bo znowu ta jesień pałęta się w palta,
w powietrzu roznosi zapach swetrów, a zimno

sprzyja kochaniu. higroskopia przylegania
ciał, choć ten malec zbyt mały, żeby pożądać.
jedynie smutno się uśmiecha, lecz co to za uśmiech,

jakby pękały szwy
na ustach.

 

 

Jedna myśl na temat “16:30, jesień

Co myślisz?

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s