zimny pokój w hotelu. jedenaste piętro,
windą do nieba. nocą lżej znoszę
historie o śmierci niż drgania budynku.
za nic nie przyznam się do miękkiej
konstrukcji serca. Warszawa mamrocze na dole.
ktoś krzyczy, ale echo się nie odbija.
echo się nie
niesie.
liczę oddechy i wydechy. dziwię się, ile muzyki
można zmieścić w ciszy. ile zbędnych słów
zmieścić w zgięciach kolan. ile przygasić petem.
lampką podaję SOS, ale światło się rozprasza.
światło się nie
niesie.
pod światło oczy wydają się całkiem czarne.
w okna patrzy billboard serialu „Detektyw”
i ostatni pijaczkowie wytaczający się
z Folk Gospody w rytmie inwektyw.
rytm ich nie
niesie.
kiedy stoisz na krawędzi okna,
chodnik buzuje aż pod żebrami.
dobrze wiesz, że nie wszystkie drogi
prowadzą do ciebie.
nie wszystkie drogi
nie.
18.01.2018
Jedna myśl na temat “1103”