Król Lew, James Bond i Gwiezdne Wojny. Kto ich potrzebuje do szczęścia?

Nie miałam dzieciństwa, nie widziałam KRÓLA LWA i TOY STORY

Od mniej więcej roku uskuteczniam nadrabianie zaległości z popkultury. Nie mogłam już znieść obelg znajomych, którzy na wieść o tym, że nigdy nie oglądałam KRÓLA LWA łapali się za głowy i twierdzili, że nie miałam dzieciństwa.

Pamiętam, że bajki zwykle mnie nudziły, ale pewnego razu postanowiłam namówić ciotkę i młodszego brata, aby się wybrać do kina na TOY STORY (chyba drugą część, chyba to był rok 2000). Niestety, los był nieubłagany i mimo moich szczerych chęci, nie dane mi było zobaczyć filmu, gdyż… Taśma była wadliwa, obraz na ekranie wyświetlał się do góry nogami. Zwrócono nam pieniądze za bilety.

Moja przygoda z kinematografią dziecięcą wpadła wtedy w zastój na długo, ale w zeszłym roku coś mnie tknęło i postanowiłam w końcu przyjrzeć się z bliska światu Mufasy i Simby. Tak, nie żałowałam. Tak, byłam wzruszona wprost proporcjonalnie do tego, jak bardzo byłam zawiedziona w czasach dzieciństwa.

007? Bardziej przemawia do mnie 0,7

Niechęć do filmów akcji w moim przypadku skutkowała zupełnym pomijaniem premier kolejnych części serii o Jamesie Bondzie. Kiedy byłam mała, wiedziałam, że Agentem 007 jest Pierce Brosnan, potem objawił się Daniel Craig, ale nie podniecałam się ani nim, ani jego skakaniem i bieganiem z bronią w ręku na tyle, aby poświęcić mu choćby kapkę czasu.

Kiedy w tym roku do kin trafiła kolejna część, SPECTRE, słuchając radiowej audycji o całej serii i fenomenie Jamesa Bonda, postanowiłam dokonać heroicznego czynu, to znaczy obejrzeć wszystkie ostatnie części z Danielem Craigiem w roli głównej. I co?

Nie byłam aż tak zawiedziona, jak się spodziewałam. Można z filmów o Bondzie czerpać jakąś rozrywkę, czas szybko mija, fajne są efekty specjalnie, niezłe przestrzenie, wnętrza, stroje. Pięknie opakowana całość. Ale nic poza tym.

Star Wars? Gwiezdne wojny? Tak, zbierałam kiedyś tazo

Czymś, co już zupełnie mnie nie pociąga, jest fantastyka i science fiction. Co mogłam myśleć o kumulacji typu science fantasy typu STAR WARS? Nic cenzuralnego. Nie rozumiałam, po co to, dla kogo, co w tym ciekawego, czym tu się zachwycać.

Mroczne widmo GWIEZDNYCH WOJEN

Dwa dni temu zdecydowałam się obejrzeć pierwszą część GWIEZDNYCH WOJEN zatytułowaną MROCZNE WIDMO (z 1999 roku). No dobrze, były świetne efekty specjalne (zwłaszcza jak na tamte zamierzchłe czasy), alternatywny świat, który może zafascynować. Jednak relacje międzyludzkie, które miały tragiczne tło, zamiast mnie poruszać, wywoływały tylko śmiech. Nawet akcja nie była dość wartka, żeby nie trzeba było zerkać co chwilę na zegarek.

Jedynymi postaciami, które wzbudziły moją ogromną sympatię, byli gunganie, z Jar Jar Binksem na czele, ze względu na przezabawną stylizację języka angielskiego, półgłówkowate usposobienie.

Za żadne skarby nie obejrzę kolejnej części GWIEZDNYCH WOJEN, chyba, że ten post polubi co najmniej 1000 osób*. Chyba, że ktoś z Was ma jakiś dobry argument, który mnie przekona?

__________________________________________

* Rzecz to niemożliwa, więc będę spać spokojnie. ;-)

7 myśli na temat “Król Lew, James Bond i Gwiezdne Wojny. Kto ich potrzebuje do szczęścia?

  1. Król Lew – ścieżka dźwiękowa sama opowiada całą historię i nie potrzeba nic więcej. Gwiezdne Wojny ogląda się od części czwartej, pierwsza jest czystą rozrywką ze względu na Jar Jara. Do Bonda podchodzi się z dystansem.

    Całą popkulturą można się przejeść, więc trzeba się na nią uodpornić i oglądać/słuchać bez recenzji.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Jakoś mi tak lżej na sercu, że nie tylko ja nie umiem w popkulturę. ;-) mimo usilnych starań, bardziej mnie pociąga to, co stare, zakurzone, niż nowe i błyszczące. Raczej słodkich i spokojnych. ;-)

    Polubione przez 1 osoba

  3. Ja nie miałam dzieciństwa, nie jestem na czasie i/lub się nie znam się ;) Nie oglądałam „Króla Lwa”, nie widziałam „Toy Story”, kompletnie nie rozumiem fenomenu „Gwiezdnych wojen” (widziałam jedne stare i reszty starych i nowych nie zamierzam nadrabiać) i nie wybrałam się do kina na najnowszego Bonda (zapewne kiedyś nadrobię, bo pociągają mnie bondowskie szwarccharaktery). Siedzę w fotelu i łapię „totalnie świąteczny klimat”, oglądając po raz setny „Łowcę jeleni” i… czytam jak wariat („Petersburg Noir” porwał mnie…) :D Pierogi ulepią się same… (blogerze kulinarny, wstydź się!) ;)
    Raczej kulturalnych życzę :)

    Polubione przez 1 osoba

  4. Zastanawiałam się, który film wybrać na pierwszy rzut, ale wygrała chronologia wydarzeń, a nie produkcja. Może to był błąd. W takim razie dla porównania chyba pokuszę się o starsze części. ;-)

    Polubienie

  5. Oglądać Gwiezdne Wojny od nowszych części…Faktycznie się nie dziwię, że nie złapałaś bakcyla. Te trzy filmy z lat ’00 swobodnie można sobie odpuścić, bo Gwiezdne Wojny jako fenomen popkulturowy to te stare, klasyczne części z lat ’70/80. ;)

    Polubione przez 1 osoba

Co myślisz?